Płyniesz życiem na oceanu dno
Na wód skraju zatrzymał cię on
Potężny, szalony z trójzębem w dłoni
Ojciec żeglarzy z koroną na skroni
Bezkresne wody, pełna wraków toń
Co dzień odmierza Twa mocarna dłoń
Zatopione skarby są bogactwem [A]twym
To ich skąpiłeś poddanym swym
Ten ocean, dziś o świcie
Każe płacić własnym życiem
Cienką linię zrywa twej otchłani dno
I jak ojciec, wiatɾu basem
Sny wybija dzieciom czasem
Oceanu prawem [A]jest szanować go
Cienką linię porzuconych dusz
Zatarł czas, ślad zaginął już
Zdarzenia, które wypełniały dzień
Na jachtach jawę, czas zamienia w sen
Trudno dziś jest walczyć z twymi żywiołami
Ataki wściekłe odpierać burtami
Trudno jest paktować z oceanu Panem
Podpisać się krwią po sztormie nad ɾanem
Ten ocean, dziś o świcie
Każe płacić własnym życiem
Cienką linię zrywa twej otchłani dno
I jak ojciec, wiatɾu basem
Sny wybija dzieciom czasem
Oceanu prawem [A]jest szanować go