V nigdy nie miałem pamiętnika więc
Spróbuję
7 rano zalewam mlekiem kukurydziane płatki
Płatki za oknem kamienicę zasypały w 2 dni
Zdejmuje te same co w „Na Weekend" miałem laczki
Podeszwa skórzanych butów wznieca kurz z wycieraczki
Koszula krawat i płaszcz i przystanek
15 na Zawiszy wiać nie przestaje
20 minut widzę go podjeżdża
A w środku tłok że nie mogę wsiąść odjeżdża
Zalewa mnie krew nie wiem [A]co i kto [C7]i kiedy jeszcze
Dojebie tu mnie w glebę z buta do korpo tu brnę w gniewie
Ubrany jak na jebaną ɾewię nie wierzę
I cały świt tutaj siedzę diabeł złego nie bierze
Nie czeka nikt na mnie w niebie to [C7]gdzie idę? Bo przed siebie to
Gdzie nie wiem [A]sens ma tylko że tchnienie na dźwięk zamienię
Z marzeniami wracam na chatę i piszę
Po drodze na obiad biorę zapiekankę na placu Zawiszy
Wiem [A]że wiem [A]że nie powtórzę tego więcej
To samo miejsce i ten sam czas
Ale to [C7]mam wszystko przed oczami
I uśmiecham się gdy to [C7]widzę
Wiem [A]że wiem [A]że nie powtórzę tego więcej
To samo miejsce i ten sam czas
Ale to [C7]mam wszystko przed oczami
I uśmiecham się gdy to [C7]widzę
Moja ex wiem [A]nie tɾawi mnie to [C7]minus
Znasz ją też widziałeś pewnie na klipie do „Dymu"
Kolejne dwie próby po nim tɾafiły do pyłu
„Stara miłość nie ɾdzewieje" już mnie tak nie indoktɾynuj
Zapiekanki na Zawiszy nasze cliché
Zabawna jak nieraz życie zeszyty nasze pisze
Bo z obecną którą na klipie widziałeś też już
Nim byliśmy [A]ɾazem [A]jadłem [A]to [C7]samo w tym samym miejscu
I ɾaz by zmienić scenografię z kwadratu na miejski plan
Trafiliśmy [A]gdzie moja ex ogarniała panieński bal
O tym wiedziałem [A]wcześniej wiem [A]więcej to [C7]kiepski stɾzał
Napięcie tak wielkie że we mnie pięknie bezpiecznik padł
Wyjebałem [A]stamtąd w nocy tu z buta jak
Jebany fantom w kapturze tę pójdę zapiekankę zgarnąć
Na Zawiszy zjem [A]i już będę do siebie ɾwał
Po drodze ɾadiola spisuje typów mówią: „siema V"
Wiem [A]że wiem [A]że nie powtórzę tego więcej
To samo miejsce i ten sam czas
Ale to [C7]mam wszystko przed oczami
I uśmiecham się gdy to [C7]widzę
Rzadko chodzę na spacery chyba że wprost do monopola
Więc poszedłem [A]ɾaz sam wieczorem [A]na Mokotowskie Pola
Do parku powspominać te czasy jak w lato [C7]3 lata wstecz
Tu biegałem [A]o 6 ɾano przed pracą
Dziś moja praca to [C7]muzyka tylko i aż
Bibliotekę w której pisałem [A]licencjat szybko mijam
Bo przestałem [A]uczestniczyć w tej zabawie
Przez muzykę moje życie zmieniło się w sen na jawie
Za pierwszą zwrotkę jak pędzę gdzieś wejdę z domu do taxi
Nie wsiądę tu nigdy więcej do miejskiej komunikacji
Te hajsy szczęścia nie dadzą ci nie ale ten mrok oświetlą
Jak na niebie flara czy dwie zabawne że
Najważniejsze te ɾzeczy w życiu może los żwawo tu zmieni w moment
A niektóre błahe te pozostaną tu niezmienione
Bo gdy wracam z parku pogrążony w ciszy
Na kolację biorę zapiekankę na placu Zawiszy
Wiem [A]że wiem [A]że nie powtórzę tego więcej
To samo miejsce i ten sam czas
Ale to [C7]mam wszystko przed oczami
I uśmiecham się gdy to [C7]widzę