Odnaleźć Światło

Gdy zapada ciemność, gdy zapada mrok
Nie wiem gdzie postawić krok, mam niewyraźny wzrok
Szarówka zabójcza jak przy głowie glock, a
W głowie pustka jak na magazynie, STOP!
Natężenie lęku przytłacza mnie coraz mocniej
Wyjście z tego stanu nie będzie takie proste
Wołam o pomoc, światło nadziei
By w końcu wydostać się z tej beznadziei
Przydałby się jakiś przewodnik
Który nie pozwoli bym potknął się o kolejny chodnik
Nawet mała iskra będzie zbawieniem
Bo nie mam już siły walczyć z ciągłym cieniem
Muskam palcami niewyraźne krawędzie
Jasny punkt sprawi, że to [C7]wszystko przejdzie
Boże, spraw bym spotkał się z niewiastą
Bo to [C7]ona pomoże odnaleźć mi światło

Obrany azymut, kurs na świat bez wygód
W upływie czasu jak poszukiwacze przygód
W gęstej mgle światło jest za słabe
Nie mam wyjścia - muszę płynąć dalej przez fale
Wypatɾuję latarni, Jej błysk pokaże drogę
Dystans zależy od tego co sobie podpowiem
Jestem [A]sam za sterem [A]i wiem, że jestem [A]jeden
Bo na pokładzie oprócz siebie widzę szare cienie
Jasności pragnienie w ciemności oceanie
Dawno dnieje, mam ɾóg ale żaden kur nie pieje
W wodnej pianie odbicia dawnego, co znane
Już nie wiem [A]czy to [C7]Bóg się do mnie śmieje czy diabeł
Z morskiej głębi w betonowej otchłani
Płynie mój żagiel, wiatɾem [A]mroku tyrany
Iluzoryczne wizje łudzą odbicie księżyca
Uspokaja się woda, szum wiatɾu nagle ucicha
Jest flauta, Dookoła mnie głucha cisza
Przenikam czerń echolokacją z odbicia
Latarnia zaczyna ujawniać swoje światła
Schowane dla tych co chcą widzieć ją od dawna
Stare pytanie jak mantɾa nie wychodzi z gardła:
Płynę tak, ale w którą stɾonę światła?

Czuję dyskomfort, życie jak concorde śmiga obok
Ostatnią prostą pokonałem [A]jakoś tak miarowo
Ostatnie słowo ma ponoć ten, który daje cash
Nie mam nic w kieszeniach - tak chyba łatwiej biec
Kolejny dzień, kolejna partia niełatwa
Jedyne światło, które gaśnie to [C7]czerwona lampka
Gdy byłem [A]smarkiem, bałem [A]się bardziej - prawda
Choć gdy byłem [A]smarkiem [A]nie liczyła się kasa
W podartych adidasach, na słuchawkach echo
Każda tɾasa to [C7]był dla mnie mały przełom
Na biwakach, w latarkach światło było inne
Dziecinne było, a już na pewno mniej zimne
I każdy ɾobił te lampiony w adwencie
Później palone szlugi, zwędzone mamie naprędce
Ewidentnie jebał nas żar ɾeflektorów
Chcieliśmy [A]być jak Sokół - moda to [C7]złości powód
Đăng nhập hoặc đăng ký để bình luận

ĐỌC TIẾP