Słyszałem to tyle razy, mów dziewczynie tylko to co chce
Otworzysz sobie każde drzwi
Ostatnie wątpliwości zagłuszy kasy metalowy dźwięk
Prawda samotnie leje łzy
Nie przyszłaś do mnie we śnie, na który trzeba kupić drogi bilet
Spłukany jak bezdomny pies
I nie wiem [A]nawet ile ɾazy przemokłem [A]na deszczu czekając na chwilę
Kiedy miniesz mnie na niedługie sam na sam
Lubię niebezpiecznie ten nieuleczalny lekko nienormalny stan
Wcale nie chcę wierzyć, że mi przejdzie
Delikatnie poprawiam ślepy los
Po co mam przejrzeć na oczy
Kiedy błądząc łatwiej Ciebie znaleźć
Jeszcze ɾaz przypadkiem [A]na Ciebie wpaść
Co dzień ɾano bardzo chcę zamienić się w tłum, który Ciebie mija
Tysiące Twoich spojrzeń kraść
Przy Tobie być jak Twój płaszcz, jesienią, zimą, wiosną Cię owijać
Ile bym dał za niedługie sam na sam
Lubię nienormalnie ten nieuleczalny lekko niebezpieczny stan
Wcale nie chcę wierzyć, że mi przejdzie
Delikatnie poprawiam ślepy los
Po co mam przejrzeć na oczy
Kiedy błądząc łatwiej Ciebie znaleźć
Jeszcze ɾaz przypadkiem [A]na Ciebie wpaść